Kazimierz TOPOLIŃSKI (nr krzyża: 2357)

Urodził się 23 IV 1878 r. w Brodach jako syn Henryka i Marii z domu Grosser.

Wykształcenie: ukończył sześć klas gimnazjum w Krakowie, następnie uczył się w szkole kadetów w Łobzowie.

Został zawodowym oficerem armii austro-wegierskiej. W swym życiorysie uzasadnił to następująco: W domu rodzinnym wychowany w duchu narodowym, przejęty do głębi serca Trylogią Sienkiewicza marzyłem tylko o karierze oficerskiej. Z całym entuzjazmem młodocianej duszy dążyłem do wytkniętego celu z tęskną myślą w sercu być kiedyś oficerem Armii Polskiej [...]. Awanse w armii austro-węgierskiej otrzymywał kolejno: na podporucznika 1 XI 1900 r., porucznika – 1 V 1906 r. i kapitana – 1 XI 1913 r. Przed I wojną światową pełnił służbę m.in. w 26 Pułku Piechoty w Gyor i 56 Pułku Piechoty w Krakowie.

W czasie I wojny światowej w 1916 r. awansował do stopnia majora, dowodził kompanią i batalionem na froncie rosyjskim. Był trzykrotnie ranny.

W Wojsku Polskim służył od 9 XII 1918 r. w stopniu majora. Przydzielony do Pułku Piechoty Ziemi Cieszyńskiej (później 10 Pułk Piechoty) objął dowództwo batalionu. W czasie wojny polsko-czechosłowackiej w styczniu 1919 r. jego batalion bronił odcinka Karwina – Dąbrowa. Po zakończeniu tej wojny 10 Pułk Piechoty wkrótce przerzucono do walk przeciw Ukraińcom, gdzie połączył się z walczącym tam już od stycznia III batalionem. Jesienią pułk rozpoczął walki z bolszewikami. Kazimierz Topoliński objął dowództwo 10 Pułku Piechoty z dniem 5 XII 1919 r. Odznaczył się w wielu starciach w kampanii 1920 r. 1 VI 1920 r. otrzymał awans do stopnia podpułkownika (ze starszeństwem z dnia 1 IV 1920 r.).

Po zakończeniu wojen o granice pozostał na stanowisku do 15 I 1925 r. Po weryfikacji stopni zatwierdzono go w stopniu pułkownika (ze starszeństwem z dnia 1 VI 1919 r.). Następnie objął stanowisko dowódcy piechoty dywizyjnej 22 Dywizji Piechoty Górskiej w Przemyślu. Z dniem 30 IV 1928 r. przeszedł w stan spoczynku. Jako emeryt zamieszkał w Krakowie. Nadano mu stopień tytularnego generała brygady.

Jego losy w czasie II wojny światowej nie są bliżej znane.

Zmarł 24 IX 1959 r. w Krakowie, został pochowany na Cmentarzu Rakowickim.

O rodzinie brak informacji.

Odznaczony m.in. Orderem Virtuti Militari V kl., Krzyżem Walecznych, Krzyżem I kl. i Medalem za Obronę Śląska.

Wybrana literatura:

CAW, Kolekcja Generałów i Osobistości, sygn. I.480.623,
Schematismus für das k. u. k. Heer und für k. u. k. Kriegs-Marine für 1903, 1904, 1908, 1909, 1911, 1913, 1914,
Rocznik Oficerski 1923, 1924, 1928,
Stawecki Piotr, Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa 1994, s.
Kosk Henryk Piotr, Generalicja polska: popularny słownik biograficzny, t. 2 M-Ż, Pruszków 2001, s. 225,
Książnica Cieszyńska. Elektroniczny słownik biograficzny Śląska Cieszyńskiego http://www.slownik.kc-cieszyn.pl/index.php/online,591/ [dostęp: 21 VII 2018].

Order Virtuti Militari V kl. nadany dekretem Naczelnego Wodza  LDok. 2864 (Dz. Pers. nr 16/1921).

Opis czynu w uzasadnieniu wystąpienia o nadanie Virtuti Militari dla Kazimierza Topolińskiego:

Znakomity D-ca pułku, o świetnej orientacji zawsze przedsiębiorczy i pełen inicjatywy, przez trzy tygodnie bronił po bohatersku Sławeczna w najtrudniejszych warunkach. Dnia 22 marca [1920 r. – przyp. S.K.] wyrusza na rozkaz D-twa  4 Dyw. piech. kpt. Matuszek d-ca III baonu 10 p.p. z czteroma słabemi kompanjami z odcinka Jurowa – Perga – Głuszkiewicze do rejonu Sławeczna celem wiązania tamże sił nieprzyjacielskich. Wywiązują się walki i potyczki z przeważąjącemi siłami nieprzyjacielskiemi, z których słaba nasza grupa stale wychodzi zwycięsko. Ponieważ w międzyczasie grupę wzmocniono o 2 komp. a większa część pułku przeszła do rejonu Sławeczno, objąl D-two nad grupą d-ca pułku mjr. Topoliński. Przybył do grupy dnia 31 marca, po ataku bolszewickim na Sławeczno, w dniu 30 marca. W dniu tym zdołali bolszewicy wyprzeć chwilowo grupę kpt. Matuszka ze Sławeczna, atakując kilkukrotnie większymi siłami wspierani ogniem 4-ech armat, podczas gdy z naszej strony artylerji wcale nie było. Maj. Topoliński przybywa w momencie, kiedy duch nieco podupadł z powodu chwilowego niepowodzenia. Okazała się potrzeba wzmocnienia grupy, wysłano do dyspozycji maj. Topolińskiego 3 słabe kompanje i pluton artylerii. Majr. Topoliński organizuje obronę w Bieguniu i doprowadza kompanie do porządku. Stan bojowy jego grupy wynosi po przybyciu posiłków około 500 bagnetów, 2 armaty i 40-stu jeźdźców. Zorganizowawszy prowizoryczną obronę w Bieguniu, nie czeka na atak bolszewicki. Już dnia 2 kwietnia wczesnym rankiem uderza na Sławeczno i zajmuje je mimo zaciętego oporu nieprzyjaciela. Dnia następnego t.j. 3-go kwietnia bolszewicy usiłują zaskoczyć naszych i urządzają z 3-ch stron wielkimi siłami atak na Sławeczno. – ale mjr Topoliński czuwa. – Placówki wczas alarmują. Momentalnie oficer i szeregowy na swojem stanowisku. Atak wszędzie odparty z wielkiemi stratami nieprzyjaciela.

Mjr. Topoliński przechodzi sam do kontrataku rozbija w puch oddziały bolszewickie zdobywa karabiny maszynowe i bierze jeńców. Następnie dnie upływają na pracy i obwarowywaniu Sławeczna. Wszystko w ostrem pogotowiu. W nocy największa czujność, niema mowy o zdjęciu ubrania i butów. Patrole nieprzyjacielskie co nocy podsuwają się pod nasze okopy i ogniem niepokoją zmęczoną załogę. Dnia 4 kwietnia w doskonale obmyślonym i świetnie przeprowadzonym ataku rozbił mjr Topoliński 418-ty pułk bolszewicki w Wielednikach. Nieprzyjaciel stracił 100 zabitych i rannych. Straty własne 2 rannych. 14 kwietnia odparto atak bolszewicki od strony Możar [nazna niepewna – przyp. S.K.]. 17 kwietnia przeprowadzono atak na Lewkowicze. Mjr Topoliński osobiście dowodził. Nieprzyjaciel w sile 200 ludzi został zupełnie zniszczony, rannych i zabitych było 50-ciu. Dzięki umiejętnemu kierownictwu z własnej strony tylko 1-den zabity i 12-tu rannych. Zmuszony wyjechać w ważnych sprawach administracyjnych do kancelarji pułkowej, nie mógł wziąć udziału we wspaniałej obronie przed atakiem bolszewickim w dniu 18 kwietnia. W ciągu 20 i 21-go kwietnia grupa została zluzowaną przez oddziały podhalańskie. Wspaniałe trzymanie się grupy w czasie od 31 marca do 21 kwietnia i liczne klęski zadane nieprzyjacielowi są niezaprzeczalną zasługą bohaterskiego D-cy pułku. Jego talent strategiczny, energja, osobista odwaga i wielokrotne narażanie życia zasługują na najwyższe uznanie. Jako były D-ca 10 p.p. uważam za swój obowiązek wspomnieć w tem miejscu o kilku świetnych czynach mjr. Topolińskiego, których także dokonał podczas ofensywy Galicyjskiej w 1919 roku w grupie pułkownika Sikorskiego, a które mi są znane z opowiadań naocznych świadków i z dziennika pułkowego, które ówcześni d-cy mogą potwierdzić. W dniu 3-go czerwca 1919 roku sforsował jako D-ca II-giego baonu 10 p.p. przejście przez Złotą Lipę, rozbił 5 sotni ukraińskich, zabrał 40-tu jeńców i 5 karab. maszynowych, a odrzucając nieprzyjaciela na baon kpt. Matuszka sprawił, iż ten ostatni baon zabrał 24 karabinów masz. i przeszło 400 jeńców. Dnia 24 czerwca 1919 r. jako D-ca baonu, przeprowadził wspaniały kontratak koło Krasubielec i odrzucił wściekle atakującego nieprzyjaciela na kilka kilometrów, umożliwiając uporządkowanie własnych oddziałów, które zaczęły się już mieszać. W dniach 26 i 27-go czerwca przeprowadził wspólnie z kpt. Matuszkiem słynną obronę Łysej Góry koło Gołogór i dzielną swą postawą uratował ogromnie niepewną sytuację, kiedy część oddziałów grupy pułkownika Sikorskiego, zaczęła się cofać i konieczność odwrotu w stronę Lwowa zdawała się być nieuniknioną. We wszelkich tych okazjach był mjr Topoliński wzorem osobistego męstwa i odwagi idąc tuż za pierwszą linją obojętny na grad kul i pocisków armatnich.


Ppłk. Topoliński w okresie ciągłych walk z bolszewikami uwydatnił niezwykły hart ducha, przytomność umysłu i wyróżniającą go dzielność. Jako oficer był wzorem dla swych podwładnych, tak oficerów jak i żołnierzy. Swą bezprzykładną dzielnością porywał za sobą podległe mu oddziały i przeprowadzał akcje, które mogły się udać tylko z takim dowódcą, jakim jest ppłk. Topoliński. I tak w czasie kontrofensywy w maju i pierwszych dniach czerwca 1920 r. od Mińska do Berezyny podczas obrony Pleszczenicy, widząc podchodzące ze wszech stron masy bolszewików do ataku na nasze pozycje silnie poparte artylerją, ppłk. Topoliński stoi w rowie strzeleckim w najwięcej zagrożonem miejscu, podtrzymuje ducha w linji obrońców i zmusza przeciwnika do najwyższych wysiłków, połączonych po jego stronie z możliwie największemi stratami. 29 maja na czele II baonu 10 p.p. osobiście przechodzi do ataku na Komarowkę i pomimo zaciętej obrony zdobywa ją. 31-go maja to samo czyni przy szturmie naszym Sokółki. Tak samo przewodniczył w kontrataku na Kliniki, zadając nieprzyjacielowi dotkliwe straty i zmuszając nieprzyjaciela do zostawienia 20 k.m. i 2 armat. 6 lipca przy obronie Żodzina przechodzi jako dowódca grupy na czele oddziałów do kontrataku, trzyma pozycję mimo przewagi liczebnej nieprzyjaciela łamiąc w pierwszym dniu rozmach ofenzywy bolszewików. Dnia 11.VII. na stanowiskach obronnych przed Mińskiem, pomimo fatalnej sytuacji, jaką stworzył sąsiedni oddział po wycofaniu się – rozszerza z własnej inicjatywy obronę na opuszczony odcinek i trzyma go przez szereg godzin wobec silniejszego i stale nacierającego przeciwnika. 31-go lipca pod Bujakami decyduje się na nierówną walkę i otoczony przez nieprzyjaciela, przebija się, zachęcając jak zwykle, własnym przykładem do zwycięstwa. Niezrówaną była jego dzielność i przytomność umysłu w obronie naszych stanowisk przed Stok-Lacki, gdzie podczas nagłego ataku bolszewików pozostał sam na pozycji i nieustapił prędzej, aż rezerwa stanowisko zajęła. Ppłk. Topoliński walczył i prowadził [żołnierzy – przyp. S.K.] z całkowitem poświęceniem. Powyżej wyszczególnione czyny wyjęte są z szeregu chlubnych walk, które podany do odznaczenia ze swym oddziałem staczał i cechują jego bardzo wydatną pracę bojową dla Ojczyzny.

CAW, Kolekcja Generałów i Osobistości, sygn. I.480.623

Komentarze